
Andor - sezon 2
Andor, który właśnie zakończył się drugim sezonem stanowi chyba jedną z największych niespodzianek, jeśli chodzi o produkcje z uniwersum Gwiezdnych Wojen. W dużej mierze dlatego, że powszechnie został uznany za po prostu bardzo dobry serial. Nie ukrywam, że do pierwszego sezonu podeszłam bez większych oczekiwań, szczególnie po obejrzeniu w tym samym roku Kenobiego. Andor jednak okazał się hitem i przed drugim sezonem nie tylko moje oczekiwania poszybowały w górę. Serial wypuszczano raz w tygodniu, po trzy odcinki naraz. Początek był powolny, a poruszane wątki sprawiały wrażenie z lekka oderwanych od siebie. Poczułam niepokój - czy presja oczekiwań była zbyt duża i twórcy jej nie udźwignęli? Nic bardziej mylnego. Okazało się to ciszą przed burzą. Wraz z kolejnymi odcinkami napięcie zaczęło rosnąć i nie opadało przez kolejne tygodnie, a na sam koniec praktycznie trzymało za gardło. W dwunastu odcinkach twórcom udało się umieścić naprawdę imponującą ilość treści, co uzasadniło naprawdę liczne przeskoki w czasie. Tak jak po pierwszym sezonie uważam, że sposób pokazania Rebeliantów i Imperium, inny niż w większości produkcji z franczyzy to główny atut Andora. Ci pierwsi zyskują bardziej ludzką twarz, nie zawsze idealną, a niektórym z członków przecież „tej dobrej” frakcji ciężko nawet kibicować. Imperium natomiast ponownie jawi się jako po prostu przerażająca, biurokratyczna machina zjadająca nawet swoje własne dzieci. Za drugi mocny punkt wart odnotowania uważam fantastyczne przedstawienie, w jaki sposób działa totalitarna propaganda, zarówno ze zbiorowej jak i jednostkowej perspektywy. Twórcy uniknęli sztuczności i stworzyli naprawdę wielowymiarowe bohaterki, które nie sprawiają wrażenie stworzonych tylko po to, żeby być silnymi kobietami. Samą końcówkę uważam wprawdzie za mocno Disney’ową, ale nie będę zbyt cyniczna, bo w końcu „Rebellions are built on hope”. To było bolesne rozstanie i w pierwszym odruchu nasunęła mi się myśl, że szkoda, że nie rozbili tego sezonu na dwa osobne, ale jak wiadomo (szczególnie wśród fanów tasiemców, takich jak X-Files, czy Supernatural), co za dużo to niezdrowo. Nie mniej, to było wyjątkowo bolesne pożegnanie i pozostaje mieć nadzieję, że kolejni twórcy produkcji z uniwersum czegoś się od niego nauczą. [Alicja Drohomirecka]...